„Przejście” Pajtim Statovciego – opowieść o wielkiej przyjaźni, ucieczcie i poszukiwaniu siebie.
Początek lat dziewięćdziesiątych w Tiranie. Albańczycy z trudem otrząsają się z traumy komunistycznej dyktatury. Choć od kilku lat martwy, Hodża jest „ciągle obecny w powietrzu”, żyje w ludzikach umysłach, wypowiadanych słowach i czynionych gestach. Ponadto nowa rzeczywistość okazuje się niemniej brutalna. Kraj dotyka kryzys o niewyobrażalnych wręcz rozmiarach. Panuje chaos, nieposkromiona przestępczość oraz wyniszczająca bieda, która dotyka masy obywateli.
W tych okrutnych realiach rozgrywa się historia przyjaźni Agima i Bujara – dwojga nastoletnich chłopców, którzy postanawiają uciec i przeprawić się przez morze do Włoch. Po latach, jeden z nich nadal nie potrafi odnaleźć swojego miejsca na świecie. Przenosi się z miasta do miasta a w każdym pod inną, fałszywą tożsamością, próbuje rozpocząć życie od nowa. Równocześnie powraca wspomnieniami do niekiedy pięknych, najczęściej jednak tragicznych chwil w dzieciństwie.
Albańska odyseja
Autorem „Przejścia” (w oryginalnym tytule „Serca Tirany”) jest fińskojęzyczny pisarz o kosowsko-albańskich korzeniach – Pajtim Statovci. Jako dwulatek również doświadczył ucieczki, przenosząc się z rodzicami do Finlandii z ogarniętej wojną Jugosławii. Pomimo dorastania w dostatniej Skandynawii w żyłach Statovciego płynie bałkańska krew a w piersi bije serce wrażliwe na los słabszych, mniejszości oraz przybyszy z miejsc, będących dla wielu „czarną dziurą na mapie”.
Bohater jego książki doświadcza brutalnego zderzenia marzeń z rzeczywistością. Życie w bogatej Europie, o którym niegdyś śnił ze swoim przyjacielem, dla imigrantów takich, jak on nie jest bynajmniej usłane różami. Zarzuca się im poszukiwane w obcych krajach lepszego życia i pracy. Zaspakajanie najzupełniej wszak naturalnych dążeń człowieka urasta do rangi przestępstwa karanego przymusowym wydaleniem. Stąd niekończące się kłamstwa, wcielenia, maski a nawet żonglowanie płcią. Do ostatnich stron nie mamy nawet pewności, kto stał się narratorem dalszej części tej opowieści – Agim czy Bujar.
Czas na lizanie ran…
Myślę, że Pajtim Statovci, choć bardzo jeszcze młody, ma ogromny talent i potencjał wejścia do panteonu mistrzów literatury. Losy bohaterów jego powieści wzruszają do łez i grają na czułych strunach. W „Przejściu” odnajdziemy wiele emocji. Niespełnioną miłość, strach i tęsknotę. Dojmującym wszak uczuciem jest wstyd: za własną nędzę i kraj, który popycha do podawania się wszędzie za kogoś innego, nigdy za samego siebie.
We mnie czytanie „Przejścia” pobudziło także refleksje o wdzięczności – za stabilne czasy i miejsce, w którym żyję oraz za bliskich i tysiące małych spraw, których nie zauważamy a za które ludzie dobijający się do bram spokojnej Europy oddają nieraz wszystko.
Tutaj ludzie mają czas na lizanie ran, …, na przeżywanie do końca życia traumy z powodu rzeczy zupełnie błahych; całymi dniami, miesiącami i latami mogą rozmyślać nad sensem życia, nad tym, co chcą robić, jaki zdobyć zawód, podczas gdy w moim kraju noworodki umierają z gorączki i niedożywienia, mężczyźni od kul mściciela, a uciekające od mężów kobiety – od nabojów ślubnych, które podczas wesela mężczyźni z ich własnych klanów wręczyli przedstawicielom klanów ich mężów.
https://www.facebook.com/Poliglotteblog
Zainteresowanym historią Albanii polecam również ,,Błoto słodsze niż miód” Małgorzaty Rejmer.